Ojciec też cierpi
Ojciec też cierpi – Izabela Barton-Smoczyńska – psycholog i psychoterapeuta
Poronienie to nie tylko problem kobiety. Cierpią również ojcowie. Przeżywają to jednak w odmienny sposób.
Mężczyźni, którzy potrafią mówić o emocjach, szukają potwierdzenia swojego bólu w relacjach z innymi. Chcą rozmawiać o tym, co stało się, dlatego buntują się, próbują roztrząsać, rozmawiać z żoną, rodzicami, przyjaciółmi. Zwykle jednak napotykają mur niezrozumienia, bo oczekiwania społeczne nie przewidują rozmowy o śmierci dziecka. Społeczeństwo oczekuje pozornego bagatelizowania sprawy, na zasadzie „nic się nie stało”. Rodzice, którzy ujawniają emocje, wymykają się temu oczekiwaniu, są za to karani i dlatego mogą wpaść w depresję.
Natomiast ojcowie, którzy nie potrafią rozmawiać na ten temat, stawiają sobie zadanie: „Muszę zacisnąć zęby i jakoś dać sobie z tym radę”. Oznacza to znikanie dziecka z ich życia. Jednak to tylko tłumienie przeżyć i emocji w sobie.
Mężczyzna – ojciec ma dodatkowy parobem, którego nie ma matka. Myśli: „Musze chronić kobietę”. Nie koncentruje się na swoich emocjach, swoim cierpieniu czy własnej złości na to, co się stało, lecz na przeżyciach cierpiącej kobiety. Bo to przecież jej zmarłe dziecko. Ona je straciła fizycznie. Mąż skupia się na tym, jak pomóc żonie, a nie sobie. Stara się robić to szybko i skutecznie. I najczęściej ponosi porażkę, bo nie potrafi tego wykonać, gdyż ten proces trwa długo – i musi tyle trwać. Mężczyzna koncentruje się na zadaniach do wykonania, nie na wyrażaniu i przeżywaniu emocji.
Jak mu pomóc? Należy uczyć go wyrażania emocji, rozmawiania o nich z żoną. Jeśli tego nie potrafi, może potęgować jej cierpienie, bo wtedy on nie zachęca do rozmów o dziecku i poronieniu, a żona boi się tego, co on mógłby jej powiedzieć. Tworzy się wtedy sytuacja, że on boi się zarzutów lub przeżywania wszystkiego po raz kolejny, a ona czuje się gorsza albo ma poczucie, że go zawiodła.
To trudny moment dla związku. Na ogół małżonkowie bardzo się wtedy od siebie oddalają. Według moich badać sprzed kilku lat, 80 procent par po stracie dziecka w wyniku poronienia przeżywa silny kryzys małżeński. Aż 40 procent związków rozpada się. To głębokie konsekwencje tego, że mężczyzna nie potrafi mówić o emocjach. Jeżeli mówi o nich żona, to on tym bardziej ucieka przed nazwaniem własnych odczuć. Musiałby przecież okazać słabość, a mężczyzna często uważa, że oczekuje się od niego bycia twardym.
Emocje muszą być nazwane w relacji z drugą osobą, która współodczuwając, może powiedzieć, że myśli podobnie: „To, że jest ci smutno, nie oznacza, że z tym smutkiem trzeba coś zrobić. Nie musisz z tym nic robić! NAM jest smuto, MY czujemy bezsilność i złość, to naturalne. Za jakiś czas minie”. Dopiero to pomaga, czegoś uczy i, paradoksalnie, wzbogaca.
Przed każdym małżeństwem dotkniętym dramatem poronienia staje problem, jak sobie z tym poradzą, czy w tym doświadczeniu potrafią się odnaleźć. Mężczyzna najczęściej będzie unikał rozmowy, wymiany emocji, bo traktuje to, jako początek zadania do wykonania. A tu nie ma żadnego zadania! Jest wspólne doświadczenie, które może zbliżyć, sprawić, że mąż i żona staną się sobie bliżsi.